sobota, 26 września 2015

Rozdział 10 " małe omdlenie"

Tekst w oryginalne: Alicja Pasquarelli
     Beta-reader: Lagusiak

                                                           Diego’s POV        
        Lara ma raka. Kilka tygodni temu lekarze stwierdzili u niej guza żołądka, a teraz zmiany rakowe są w całym jej drobnym organizmie. Lekarze nie dają jej szans, poddali się. Cholera, chodzi o ludzkie życie, jak można mówić, że został jej miesiąc?             
    - Chciała sie z tobą pożegnać. Nie pozwolili jej na podróż, ale ona... Wiesz jaka ona jest uparta.              
  - Tak. Ja wiem, Diego. - Wbił  wzrok w podłogę.
 - Nie wiem co mam powiedzieć, jeszcze do mnie nie dotarło i...

                                                       
                                                                 Ludmila’s POV    

    
      Oboje mieli łzy w oczach, dla nich Lara była kimś więcej niż przyjaciółką, więcej niż zwykłą osobą. Kocham cię, Federico i spróbuję ci pomóc , przyrzekłam sobie w myślach. Nie mogłam patrzeć na ich smutne miny, na ich płacz. Oni nie byli, nie są, nie będą warci tego wszystkiego...
                 Zadzwonił telefon, a Diego bez słowa spojrzał na wyświetlacz  i udał się na korytarz. Podeszłam do Fede i sie w niego wtuliłam - chciałam aby, poczuł moją miłość i troskę do niego. Nic innego nie przyszło mi do głowy. Nie umiałam ratować ludzi.       
         - Federico, wszystko będzie dobrze, zobaczysz. - Wzięłam głęboki wdech, próbując opanować oddech. -  Wszystko się ułoży, rozumiesz?! Rozumiesz?! Patrz na mnie, kiedy mówię! - wrzasnęłam, szarpiąc go za koszulę. Nigdy nie byłam bardziej bezradna - mogłam jedynie przytulić się do Włocha.              
  - Ludmila - westchnął, obejmując mnie ramieniem. - Dziękuję za to ze jesteś. I  wspierasz mnie, to wile dla mnie znaczy.            
    - Zawsze będę, bo cię kocham.               
 Najgorsza była świadomość, że to nie była prawda - Lara też kochała Diego, a jednak przeciekała mu przez palce.  Ani on, ani ona, ani nawet lekarze nie umieli tego powstrzymać, to było straszne. To, że pewnego razu, któreś z nas usłyszy te słowa po raz ostatni:             
     - Ja ciebie też.


                                                              Violetta’s POV      

        - León, chodźmy na spacer -  zaproponowałam. - Za godzinę mamy próbę, zdążymy, no chodź. -  Pociągnęłam go za rękę i wyszliśmy do parku, a gdy szliśmy, nasze palce były razem splecione. Czułam że coś go trapi, ale ja sie dowiem o co chodzi.              
  - León, co sie stało?  Jesteś  dziś jakiś spięty.             
    - Nie wiem, tak sobie rozmyślam, jak to będzie po koncercie. Ty wrócisz do Argentyny, ja do Meksyku... Viola, co będzie z nami? - odwróciłam się i spojrzałam mu głęboko w oczy.            
     - León... Przetrwamy, kochamy się i będziemy razem na zawsze, choćby miał być koniec świata, rozumiesz? Kocham cię.
 - Pocałowałam go.               
  - Obiecujesz?              
  - Obiecuję.               
  - Kocham się, wiesz, mała?             
    - Ja ciebie też - powiedziałam, a León mnie objął ramieniem i tak wtuleni przemierzaliśmy alejki parku.

                                                                     Diego's POV

 *rozmowa telefoniczna*

                - Tak, to ja  -  powiedziałem zdenerwowany, przełykając zalegającą w gardle ślinę.                   - Pani Lara Baroni jest u nas, w szpitalu przy ulicy Campo di’Fiori. Zasłabła na ulicy, ale wszystko jest już w porządku. Miała przy sobie pana numer.            
    Zdębiałem. Moja Lara jest w szpitalu?          
       - W którym konkretnie? -  Cały  drżałem.            
    - Grassi, przy Campo di’Fiori - powtórzył.             
    - Dziękuję, zaraz będę. - Rozłączyłem się i pobiegłem do salonu, gdzie byli Fede i Ludka. Od razu zacząłem mówić:              
   - Dzwoniła do mnie pielęgniarka, powiedziała, że Lara jest w szpitalu i miała lekkie omdlenie, Boże, przecież przy nowotworze omdlenie nie może być lekkie, może właśnie umiera - mówiłem na jednym wdechu, próbując opanować łzy, które cisnęły mi się do oczu. Gubiłem się we własnej wypowiedzi, nie wiedziałem, co powinienem powiedzieć.              
   - Di’Fiori, gdzie to jest, Federico? Nie wiem, gdzie to jest, gdzie jest? Fede, błagam, zawieź mnie!
  - Nie ma problemu. - Wstał z kanapy i podszedł pod drzwi, szukając kluczy.
Wyszliśmy, a Ludmila trzęsącymi się z nerwów dłońmi, zamykała zamek. Ruszyliśmy w trójkę pod szpital - nawet nie wiem, ile na godzinę jechaliśmy. Jednego byłem pewny - za wolno.



------------------------------------------
Dawno mnie nie było, a rozdział jest tylko dzięki Marcie. Dzięki za pomoc.
Czytajcie, komentujcie. Mam  nadzieje, że wam się spodoba.

3 komentarze:

  1. jestem !
    bardzo fajne
    chociaż smutno mi że Lara umiera
    ale takie życie
    lu przyrzeka Fede wierność chociaż boi się że ne wypełni obietnicy
    czkam na next

    OdpowiedzUsuń