sobota, 26 września 2015

Rozdział 10 " małe omdlenie"

Tekst w oryginalne: Alicja Pasquarelli
     Beta-reader: Lagusiak

                                                           Diego’s POV        
        Lara ma raka. Kilka tygodni temu lekarze stwierdzili u niej guza żołądka, a teraz zmiany rakowe są w całym jej drobnym organizmie. Lekarze nie dają jej szans, poddali się. Cholera, chodzi o ludzkie życie, jak można mówić, że został jej miesiąc?             
    - Chciała sie z tobą pożegnać. Nie pozwolili jej na podróż, ale ona... Wiesz jaka ona jest uparta.              
  - Tak. Ja wiem, Diego. - Wbił  wzrok w podłogę.
 - Nie wiem co mam powiedzieć, jeszcze do mnie nie dotarło i...

                                                       
                                                                 Ludmila’s POV    

    
      Oboje mieli łzy w oczach, dla nich Lara była kimś więcej niż przyjaciółką, więcej niż zwykłą osobą. Kocham cię, Federico i spróbuję ci pomóc , przyrzekłam sobie w myślach. Nie mogłam patrzeć na ich smutne miny, na ich płacz. Oni nie byli, nie są, nie będą warci tego wszystkiego...
                 Zadzwonił telefon, a Diego bez słowa spojrzał na wyświetlacz  i udał się na korytarz. Podeszłam do Fede i sie w niego wtuliłam - chciałam aby, poczuł moją miłość i troskę do niego. Nic innego nie przyszło mi do głowy. Nie umiałam ratować ludzi.       
         - Federico, wszystko będzie dobrze, zobaczysz. - Wzięłam głęboki wdech, próbując opanować oddech. -  Wszystko się ułoży, rozumiesz?! Rozumiesz?! Patrz na mnie, kiedy mówię! - wrzasnęłam, szarpiąc go za koszulę. Nigdy nie byłam bardziej bezradna - mogłam jedynie przytulić się do Włocha.              
  - Ludmila - westchnął, obejmując mnie ramieniem. - Dziękuję za to ze jesteś. I  wspierasz mnie, to wile dla mnie znaczy.            
    - Zawsze będę, bo cię kocham.               
 Najgorsza była świadomość, że to nie była prawda - Lara też kochała Diego, a jednak przeciekała mu przez palce.  Ani on, ani ona, ani nawet lekarze nie umieli tego powstrzymać, to było straszne. To, że pewnego razu, któreś z nas usłyszy te słowa po raz ostatni:             
     - Ja ciebie też.


                                                              Violetta’s POV      

        - León, chodźmy na spacer -  zaproponowałam. - Za godzinę mamy próbę, zdążymy, no chodź. -  Pociągnęłam go za rękę i wyszliśmy do parku, a gdy szliśmy, nasze palce były razem splecione. Czułam że coś go trapi, ale ja sie dowiem o co chodzi.              
  - León, co sie stało?  Jesteś  dziś jakiś spięty.             
    - Nie wiem, tak sobie rozmyślam, jak to będzie po koncercie. Ty wrócisz do Argentyny, ja do Meksyku... Viola, co będzie z nami? - odwróciłam się i spojrzałam mu głęboko w oczy.            
     - León... Przetrwamy, kochamy się i będziemy razem na zawsze, choćby miał być koniec świata, rozumiesz? Kocham cię.
 - Pocałowałam go.               
  - Obiecujesz?              
  - Obiecuję.               
  - Kocham się, wiesz, mała?             
    - Ja ciebie też - powiedziałam, a León mnie objął ramieniem i tak wtuleni przemierzaliśmy alejki parku.

                                                                     Diego's POV

 *rozmowa telefoniczna*

                - Tak, to ja  -  powiedziałem zdenerwowany, przełykając zalegającą w gardle ślinę.                   - Pani Lara Baroni jest u nas, w szpitalu przy ulicy Campo di’Fiori. Zasłabła na ulicy, ale wszystko jest już w porządku. Miała przy sobie pana numer.            
    Zdębiałem. Moja Lara jest w szpitalu?          
       - W którym konkretnie? -  Cały  drżałem.            
    - Grassi, przy Campo di’Fiori - powtórzył.             
    - Dziękuję, zaraz będę. - Rozłączyłem się i pobiegłem do salonu, gdzie byli Fede i Ludka. Od razu zacząłem mówić:              
   - Dzwoniła do mnie pielęgniarka, powiedziała, że Lara jest w szpitalu i miała lekkie omdlenie, Boże, przecież przy nowotworze omdlenie nie może być lekkie, może właśnie umiera - mówiłem na jednym wdechu, próbując opanować łzy, które cisnęły mi się do oczu. Gubiłem się we własnej wypowiedzi, nie wiedziałem, co powinienem powiedzieć.              
   - Di’Fiori, gdzie to jest, Federico? Nie wiem, gdzie to jest, gdzie jest? Fede, błagam, zawieź mnie!
  - Nie ma problemu. - Wstał z kanapy i podszedł pod drzwi, szukając kluczy.
Wyszliśmy, a Ludmila trzęsącymi się z nerwów dłońmi, zamykała zamek. Ruszyliśmy w trójkę pod szpital - nawet nie wiem, ile na godzinę jechaliśmy. Jednego byłem pewny - za wolno.



------------------------------------------
Dawno mnie nie było, a rozdział jest tylko dzięki Marcie. Dzięki za pomoc.
Czytajcie, komentujcie. Mam  nadzieje, że wam się spodoba.

sobota, 12 września 2015

Rozdział 9 "Chora"

    "Bez cierpienia, nie zrozumie
się szczęścia"
                       Fiodor Dostojewski



                                                                   <Fede>


Leże sobie właśnie w mojej sypialni z ósmym cudem świata. Moja kochana Lu, śpi obok mnie. Wczorajsza randka była magiczna. Jesteśmy już dziś trzeci dzień ze sobą i nic bym nie zmienił.
  Nagle poczułem szturchniecie ręki. To Lu się budzi.
- Cześć kochanie, jak się spało? - pytam pierwszy.
- Mmmm cześć. Dobrze w tak miły towarzystwie mogłabym spać codziennie. - Mruczała mi nad  uchem, przeciągając się i dając mi całusa w usta. Przytuliłem ją a ona się we mnie wtuliła.
- To jak zaczynamy tak mile zaczęty dzień?
-Hmmm poleżymy sobie, poleniuchujemy a później pójdziemy na próbę. Co ty na to?
- Kuszące... - Popatrzyłem na nią z uśmiechem.
- To jak?
- Zgadzam się. Leniuchujemy!
Wstała z łóżka, ubrała kapcie i zaczęła mnie nawalać poduszką. Oczywiście odpłaciłem się tym samym.


                                            < Viola>

Jesteśmy z Leonem w restauracji. Zmówiliśmy sobie po śniadaniu i pałaszujemy posiłki. Zapomniałam dodać, że od wczoraj jesteśmy razem. Leon jest taki kochany. Mamy plan, żeby przez ten czas zamieszkać z Leonem w jego pokoju hotelowym, ale nie wiem co na to Fede i moi rodzice. To, że jestem pełnoletnia nie oznacza, że mój tatuś na wszystko przymknie  oko.



                                                                 < Ludmi>

Ganialiśmy się po cały, domu. Jak dzieci! Fede to taki duże dziecko, które kocham. Między krzykami a śmiechem usłyszałam dzwonek do drzwi.

- Fede stój!- krzyknęłam .- Słyszysz?
-Ale co? - Nasłuchiwał.
- Ktoś się dobija do drzwi. Leć otwórz.
- Dobra to ja lecę a ty tu poczekaj.

Odwrócił się do mnie na pięcie i pobiegł do drzwi. Jestem ciekawa kto to może być, nie tylko z czystej ciekawości, ale kto składa wizyty tak wcześnie rano.


                                                                  < Diego>


Lara wczoraj wyjechała z domu. Nie chciałem jej puścić samej, ale się uparła. Nie dawno okazało się, że jest chora. Ma raka i został jej miesiąc życia, Przyleciała tu do BA, do swojego starego przyjaciela aby się z nim pożegnać. Od wczoraj nie odbiera moich telefonów. Martwię się. Na szczęście zostawiła mi jego adres, pod którym właśnie stoję. Boje się, że nikt mi nie odtworzy i jej nie znajdę, a jej się coś stanie i więcej jej nie zobaczę. Może to się wydawać trochę dziwne, ale dla mnie ten miesiąc to dużo.

    Pukam już do tych drzwi od jakiś dobrych dziesięciu minut i nikt nie raczy  mi otworzyć. Słyszę jakieś krzyki w domu i wiem, że ktoś tam jest ale nikt nie otwiera. Zrezygnowany zacząłem schodzić po schodach.
- Przepraszam pan do mnie? - Usłyszałem wołanie za sobą. Odwróciłem się i zobaczyłem tą samą osobę, którą Lara mi pokazywała na fotografiach.
- Dzień dobry. Pan to Federico Pasquarelli? - Zadałem nie pewnie pytanie. Byłem bardzo zestresowany.
- Tak a pan jest?
-Diego Dominguez, chłopak Lary. Miała do pana przyjechać, szukam jej bo jest chora. Ma raka, lekarze mówią, że został jej miesiąc życia i od wczoraj nie miałem z nią kontaktu. Chciała się z panem pożegnać.  Błagam niech pan mi pomoże. - Powiedziałem, a w moich oczach zaczęły zbierać się łzy.

       Widziałem, że na twarzy tego faceta pojawiło się zdziwienie i ból. Wiem od Lary, że kiedyś bardzo byli ze sobą zżyci.



                                                                     <Fede>
 Nie wiem co powiedzieć. Lara moja przyjaciółka ma tylko 23 lata i jest śmiertelnie chora. Przyleciała tyle kilometrów, żeby się ze mną pożegnać. Nie mogę w to uwierzyć.

- Proszę, niech pan wejdzie. - Wskazałem gestem ręki na drzwi, tylko tyle byłem w stanie wypowiedzieć. Nie wiedziałem co mam teraz zrobić. Skoro ja się tak czuje to jak czuje się jej chłopak.
- Może tak przejdziemy na ty? - Zaproponował.
- Tak, Federico.- Podałem rękę.
- Diego. - Uścisnął i weszliśmy od środka. Czeka nas długa rozmowa, a ten dzień miał być tak piękny.




________________________________
Cóż dużo mówić. Mam nadzieje, że się spodoba.
Przepraszam za OS na zmówienie, ale nie wyrabiam się i pojawią się one w późniejszym czasie.

niedziela, 6 września 2015

Rozdział 8 "Pierwsza randka"


                                           
                                                                             <Lara>


Nie wiedziałam, że jeszcze go spotkam. Przyjechałam razem z klasą dać tu koncert, a tu patrze Federico idzie z jakas dziewczyna.
Federico to moja stara, nie odwzajemniona miłość z gimnazjum. Oboje dawno się nie widzieliśmy. Obecnie mam  chłopaka we Francji i moje uczucie  co do Fede nie wróciło z czego się cieszę, bo jak widzę on ma piękną dziewczynę. Fajnie, że mu się układa.  Zostaliśmy na etapie naszej znajomości jako przyjaciele, choć nie do końca, ponieważ zawsze się do  niego " kleiłam". Ale już mi przeszło. Widzę, że on chyba nie chcę mnie tu widzieć, bo pryspieszył kroku. Ale ja się nie poddaje. Nie jestem już tą dziewczynką, którą byłam kiedyś.


                                                                   <Ludmila>

- Fede kto to? - spytałam. Byłam bardzo ciekawa co mi odpowie. Ta dziewczyna cały czas krzyczała jego imię, a on co? Odwrócił się i przyspieszył kroku. Zresztą ona także.
- Nikt ważny. Chodz my - powiedział wkurzony. Wiedziałam już, że coś jest nie tak.
    Myślałam kto to może być, ale nic sensownego nie wymyśliłam.  Poczułam szarpnięcie, odwróciłam się i zobaczyłam tą dziewczynę koło nas.

                                     
                 
                                                                  <Fede>

 Kurde co ona tu robi. Nie widzieliśmy się pięć lat, a teraz kiedy jestem szczęśliwy z Lu ona się zjawia.  Jestem wkurzony i  to na maksa, nie chcę, żeby zniszczyła mój związek z Lu.

- Fede czemu uciekasz? - spytała, łapiąc mnie i Lu za ramię.
- Czego chcesz? - odpowiedziałem wkurzony.
- Co tak ostro, przecież się przyjaźnimy. Spokojnie już nic nie będę robić. Widzę, że masz dziewczynę, a po za tym już się dawno odkochałam. Mam chłopaka.

   Kurcze a może jednak. Przecież ma chłopaka, ja mam Lu. Chyba możemy porozmawiać jak przyjaciele?

- Fede powiesz mi kto to jest? - powiedziała Lu. A no tak ona nie wie o co chodzi.
- Lu to jest Lara, Lara to jest Lu. - Przedstawiłem dziewczyny, ruchem ręki.
- Cześć Lu. Widzę, że komuś się poszczęściło - powiedziała Lara i dziewczyny uścisnęły sobie ręce na powitanie.
- Cześć. Dobra ale nadal nie wiem kim jesteś? - spytała już trochę zdenerwowana Lu.
- Dobra, Lu to jest moja przyjaciółka z gimnazjum, która kiedyś się we mnie bujała, ale teraz już nic nie ma. Nie widzieliśmy się pięć lat. - Postanowiłem zająć tym razem ja głos.

        Wiem, że Lu nad czymś myśli, mam nadzieje, że nie będzie zła. Ja sam jestem w szoku, że koło nas stoi Lara.

- Na pewno tylko przyjaciele? - spytała dla pewności.
- Tak. Kocham tylko ciebie. Choć. - Rozłożyłem ramiona, w które wtuliła się Lu.
- To co może kawa? - zaproponowała Lara.
- Jasne chodźmy.

                 
                                                                        < Ludmila>

 - To jak się poznaliście? - spytała Lara, już przy stoliku w kawiarni.
- Fede jest kuzynem mojej przyjaciółki. Przyjechał do niej na wakacje - powiedziałam i cmoknęłam Fede w usta.
- Pięknie razem wyglądacie. - Skomplementowała Lara.
- Dziękujemy - powiedział Fede.

   Rozmawialiśmy jeszcze z jakąś godzinkę. Wypiliśmy kawę i Fede z Larą powspominali stare czasy. Trochę dziwne się czułam, ale humor podbudowała mi  myśl o wieczornej randce. Już się nie mogę doczekać.

- Dobra kochani ja spadam. Mam nadzieje, że jeszcze się spotkamy, prawda Lu? - spytała Lara wstając z krzesełka i zabierając swoje rzeczy.
- No pewnie. - Uśmiechnęłam się.
- To co do zobaczenia.
- Do zobaczenia. Miło było spędzić z tobą czas.
- Pa. - Pomachała nam jeszcze na pożegnanie i znikła za drzwiami kawiarni.


- To co jedziemy?- spytał mój chłopak.
- Z tobą, zawsze.

   Wzięliśmy jeszcze  nasze rzeczy i ruszyliśmy samochodem pod dom. Ja poszłam się ogarnąć a Fede uszykować balkon. Deklaracja to deklaracja.




                                                           < Fede>


Kurcze na złość nie mam serwetek. Ale wtopa! Kurde no!  O są. Cały czas były w salonie w komodzie, a ja głupi szukałem w kuchni. Jest skończyłem. Stół i spaghetti był gotowy. A ja pobiegłem ubrać koszule i eleganckie spodnie.
       Ułożyłem jeszcze grzywkę, spryskałem moim ulubionym lakierem i zszedłem na dół.
 Lu jeszcze nie było więc pogasiłem wszystkie światła i zapaliłem świeczki w całym domu.
No ślicznie mi to wyszło. Pochwaliłem się widząc efekt.

Spojrzałem na zegarek i w tym  momencie po schodach zeszła moja ukochana. Jest taka śliczna. Czerwona sukienka, czarne szpilki, krwista czerwona szminka, rozpuszczone blond loki.

 - Ślicznie wygładasz kochanie.
- Ty też niczego sobie. - Pocałowała mnie namiętnie w usta. A ja pogłębiłem   pocałunek.

- To co gotowa na pierwszą randkę?
- Prowadź.

Wziąłem ją za rękę i poprowadziłem na balkon. Mam nadzieje, że jej się spodoba.



                                                                   < Lu>

 To jest niesamowite. Okrągły stół z białym obrusem.  W całym domu pozapalane świeczki. Czerwone kwiaty na stole w wazonie. Wokół po rozsypywane płatki róż. Na niebie milion świecących gwiazd. Po prostu magicznie. Wzruszyłam się, to wszystko przygotował dla mnie. Jest taki kochany.

- Dziękuje - powiedziałam i wtuliłam się w mojego misia.
- Kocham Cię.
- A ja ciebie. - Fede złączył nasze usta w magicznym pocałunku.


_________________________________
 No To kochani jestem. Trochę długo mi to zajęło, ale pierwszy tydzień w nowej szkole, był wyczerpujący.
Mam nadzieje, że to " coś" wam się spodoba.

.


wtorek, 25 sierpnia 2015

Rozdział 7 " Ruszcie się gołąbeczki"

                                                             


Tekst w oryginale: Alicja Pasquarelli
 Beta-reader: Lagusiak
 
Dziękuje!!!

 < Fede>
 
                Ten Verdas chyba wcale nie jest taki zły. Myliłem się co do niego - jest całkiem spoko, może nawet się zaprzyjaźnimy? Kto wie. Być może jest to dobry chłopak dla mojej kochanej kuzynki. Cieszę się, że go ma, ale jak tylko ją skrzywdzi to mnie popamięta! Oj popamięta!
 
- Chłopaki nie chcę was martwić, ale za pół godziny są zajęcia! - krzyknęła zestresowana Viola, po czym pobiegła na górę.
 
- Ona tak zawsze? - spytał zdziwiony Leon.
 
- Tak - powiedzieliśmy z Lu równocześnie zerkając na siebie.
 
-Wy też? - spytał, po czym uniósł jedną brew do góry.
 
- Ale co?- spytałem zdziwiony.
 
- Zsynchronizowani - zaśmiałem się.
 
- Nie, tak tylko dzisiaj. Chyba? Dobra ja idę się ogarnąć a wy tu macie posprzątać! Za dziesięć minut jedziemy. -powiedziała Lu i pobiegła schodami na górę.
 
                                              <Leon>
 
- No to, stary, zostaliśmy sami z tym syfem. - Wskazałem wzrokiem na bałagan na stole.
 
- Niestety. Dobra jak chcesz żyć to choć mi pomóż posprzątać.
 
- Okej - westchnąłem. Wcale nie chciało mi się sprzątać, ale jak mus to mus. Po jakichś pięciu minutach pokój był wysprzątany, a po schodach schodziły już gotowe do wyjścia dziewczyny. Ślicznie wyglądały, ale Viola lepiej. Tak pięknie wyglądała, serce zaczęło szybciej bić.
 
- Wow. Dziewczyny, wyglądacie pięknie. - skomplementował Fede. Podszedł do Lu i musnął jej usta. Ja stałem jak sparaliżowany. Oficjalnie nie jestem z Violą, ale to już kwestia kilku godzin
 
-Dobra ruszcie się gołąbeczki i zepnijcie te swoje tyłeczki,  bo naprawdę się spóźnimy - powiedziała Violka.
 
- Spokojnie, spokojnie już idziemy. - Niechętnie oderwałem się od Lu i udaliśmy się do auta. Do zajęć zostało już tylko dziesięć minut, mało.
 
                                                               <Ludmila>
 
                Jechaliśmy tym samochodem już jakieś dobre minut, które spędziłam opierając się głową o szybę i nie odzywając się. Czekałam na jego ruch - byliśmy już dwa dni razem, a jeszcze nie byliśmy razem na randce.
 
                Ja rozumiem wszystko. Troszcz​y się o swoją kuzynkę? No okej. Ja też się o nią martwiłam, ale, kurczę, nie zapomniałam o naszym związku. Nie jestem jakimś samolubem, ale skoro już wyznał mi tą miłość to chyba powinien o nią dbać?
 
 
 
- Lu, mam propozycje. - Na jego słowa mimowolnie odwróciłam głowę w jego stronę, a Włoch się uśmiechnął.
 
- Tak? - westchnęłam.
 
- Verdas dziś zabiera Violę do siebie, wiec mamy chatę wolną, a nie mieliśmy jeszcze randki. I tak sobie pomyślałem, co ty na kolację? Na balkonie pod gwiazdami z widokiem na miasto?
 
- Czyli prościej mówiąc u ciebie? Okej, ale pod jednym warunkiem! - zaśmiałam się.
 
- Jakim? - spytał zdziwiony.
 
- Ty wszystko przygotowujesz! - oznajmiłam.
 
- Myślałem, że nie zaproponujesz. - Wybuchnęliśmy głośnym śmiechem.
 
                Gdy się już opanowaliśmy, musnęłam jego policzek ustami.
 
- Dziękuję.
 
- Nie ma za co. To nic za to jakim skarbem Bóg mnie obdarzył.
 
- Kocham cię.
 
- Ja ciebie mocniej.
 
                Dojechaliśmy pod hotel i udaliśmy się ma miejsce zbiórki. Udaliśmy się do sali, w której wczoraj była impreza. To będą ciekawe zajęcia.
 
 
 
                                                      <Pablo>
 
 
 
- Witajcie, dzieciaki! Wszyscy są czy ktoś za bardzo wczoraj zabalował? - Jak zwykle żartowałem.

- Jesteśmy wszyscy! - krzyknęli wszyscy.
 
- A więc do koncertu zostało osiem dni. Do tego czasu codziennie będą próby, a dziś cały dzień śpiewania. Cieszycie się?
 
- Tak! - Usłyszałem krzyki moich podopiecznych. To jest to co uszczęśliwia mnie w życiu najbardziej.
 
                Cieszę się, że powierzono mi ten projekt.
 
- Dobra, do roboty! Do roboty! - Klasnąłem w ręce, a wszyscy ustawili się na miejsca.
 
 
 
                Jako, że nie tylko nasze studio brało udział w tym projekcie, dzieciaki posługiwały się językiem angielskim. Z czego bardzo się cieszę, bo mogą w końcu go użyć w praktyce. Jestem z nich taki dumny.
 
                                                          < Ludmila>
 
- Fede, nie mam siły, to było bardzo męczące spotkanie. Samo śpiewanie, a czuję się wykończona. Chodź, pojedziemy do domu.- Marudziłam ciągnąc mojego chłopaka do samochodu.
 
- Dobra, dobra. Dasz radę. Ślicznie śpiewałaś. - Pocałował mnie. On to jednak wie jak mnie uciszyć.
 
                Gdy szliśmy do samochodu jakaś dziewczyna za nami krzyczała:
 
- Fede, Federico!
 
                Odwróciliśmy się z Fede zobaczyć kto to, ale nie rozpoznałam tej dziewczyny. Za to Fede najwyraźniej tak, bo przyspieszył kroku, jednak dziewczyna się nie poddawała i podbiegła do nas.
 
________________​________________​____________
 
Witajcie!
 
I jak może wiecie kto jest tajemnicza dziewczyna?
 
Jak zmieni się po spotkaniu życie Fede i Lu?
 
Dowiecie się w najbliższych rozdziałach.
 
Piszcie w komentarzach propozycje!!!
 
Mam dla was info:
 
Od początku roku szkolnego, rozdziały będą pojawiać się regularnie co weekend!
 
KOCHAM WAS Z CAŁEGO SERDUCHA!!!

wtorek, 18 sierpnia 2015

Rozdział 6 " Nie mam wyboru"

                                                                       < Ludmila>

          Gdy Fede godził się z Violą, ja weszłam do kuchni i zaczęłam się zastanawiać co by zrobić na obiad.
Zobaczyłam, że na szafce obok leży książka kucharska. Wzięłam ją w ręce i zaczęłam przeglądać kartki.
- O mam! Znalazłam! Kaczka w sosie pomarańczowym.
Sprawdziłam jeszcze czy Fede ma potrzebne składniki i wzięłam się za przyrządzanie dania.
         Gdy mięso było już w piekarniku, udałam się do jadalni.  Nie wiedziałam gdzie Fede trzyma obrusy, więc położyłam tylko podkładki. Przy trzech krzesłach, rozłożyłam talerze, sztućce oraz szklanki do lemoniady, którą wcześniej zrobiłam.

                                                                      < Violetta>

- Ciesze  się, że już się na mnie nie gniewasz. Kamień spadł mi z serca. - Powiedział Federico.
- Spoczko. Wiesz, że nie umiem się długo gniewać. - Uśmiechnęłam się.
Usłyszeliśmy dźwięk dzwoniącego telefonu.
- To twój odbierz. - Powiedział.
-  Leon. - Zobaczyłam na wyświetlaczu i mimowolnie się uśmiechnęłam.


- Halo! - Powiedziałam.
- Cześć królewno. Co tam  porabiasz?
- Siedzę z Fede w pokoju i rozmawiamy. A może wpadniesz do nas? Poznacie się.
- Jeśli  Fede nie ma nic przeciwko, chętnie go poznam.
- To wpadaj. Czekamy.
- Za pól godziny jestem. Pa księżniczko. - Rozłączył się. Nie jesteśmy razem a on nazywa mnie swoją księżniczką.Słodki jest.



- I jak? - Spytał Fede.
- Nie będziesz zły jak Leon do nas zaraz przyjdzie? - Zrobiłam smutną minkę.
- Skoro i tak go zaprosiłaś, to chyba nie mam wyboru.
- Dziękuje. Kochany jesteś. - Przytuliła mnie.
- Dobra, dobra nie ma za co. Chodź powiemy lepiej Lu.

     W błyskawicznym tempie udaliśmy się na dół. Lu akurat niosła dzbanek lemoniady do jadalni.


- Lu! - Podbiegłam do niej.
- Leon zaraz przychodzi, chce was poznać! Cieszysz się? - Powiedziałam cała w skowronkach.
- O to fajnie. Tylko dołóż jedno miejsce przy stole. Będzie obiad.
- Kocham Cie! - Uściskała mnie i odleciała jak mały samolocik.


                                                   <  Fede>

 Nie chce, żeby ten cały Leon przyszedł. Jeszcze Lu kazała mi się ubrać w koszule. No po prostu jakaś masakra. To moje mieszkanie a czuje się jakbym to ja był na wakacjach. Jeszcze nie byłem z Lu na randce. Jaki ze mnie idiota! Jeszcze dziś wieczorem zarezerwuje stolik i pójdziemy na romantyczną kolacje.
Ale teraz muszę trochę posiedzieć z Verdasem w jednym pomieszczeniu. Jak ja to wytrzymam?

 - Fede, Leon przyszedł. Chodź! - krzyknęła moja dziewczyna.

Zszedłem na dół. Wszyscy już siedzieli przy stole. Verdas siedział oczywiście koło Vilu. Dla mnie miejsce było koło Lu.
- Jak dobrze. -Pomyślałem.

Zobaczyłem, że Leon podchodzi do mnie.
- Cześć jestem Leon Verdas. A ty to pewnie Kuzyn Violi? - Spytał i wyciągnął dłoń na przywitanie.
- Federico Pasquarelli. Miło mi. - Powiedziałem i uścisnąłem dłoń chłopaka.
- Siadajcie i życzę smacznego! - Powiedziała moja dziewczyna. Cieszę się, że czuje się tu tak swobodnie.



                                                            < Ludmila>

Atmosfera pomiędzy chłopakami była dość napięta. Żadne z nich się nie odzywało, odpowiadali tylko na pytania.
- Leon z kąt przyjechałeś? - Spytałam dla rozluźnienia sytuacji.
- Z Meksyku. Ale po powrocie z rodzicami mamy się przeprowadzić do Buenos Aires.
- O to super, będziemy mieszkać w jednym mieście.
- Też się bardzo z tego ciesze. - Posłał nam uśmiech.
- Fede. Mogę tak do ciebie mówić? - Spytał niespodziewanie Verdas.
- Tak, mów jak ci wygodnie. - Odpowiedział Fede. Widać, że go to dużo kosztuje.
- Na czym lubisz grać?
- Na gitarze.
- A może razem coś zagramy i zaśpiewamy.
- Jasne. Lecę po gitarę, zaraz wracam. - Powiedział już wesoły Włoch.



- Mam. To co śpiewamy. - Zjawił się Fede.
- A co lubisz najbardziej? - widzę, że zaczynają się dogadywać co bardzo Viole uszczęśliwia.
- Ser Mejor. Znasz?
- Tak pewnie. Dziewczyny śpiewacie z nami. - Spytał Meksykanin.
- Jasne. - Przysunęłyśmy się bliżej chłopaków i poleciały pierwsze słowa.



^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^
Witajcie kochane!!!
 Strasznie mi się długo pisało ten rozdział, ale myślę, że wam się spodoba.



Mam pytanie????
Chcielibyście, żeby powstała zakładka " Zamów OS" ????
Piszcie w komentarzu <3

wtorek, 11 sierpnia 2015

Rozdzial 5 " O wilku mowa"


Rozdzial dedykuje Lagusiakowi :* To dzieki tobie kochana on istnieje :)
Dziekuje :*




Tekst w oryginale: Alicja Pasquarelli
 Beta-reader: Lagusiak
 
 
‘’Kłótnie nie trwałyby długo, gdy­by wi­na leżała tyl­ko po jed­nej stronie.’’
 
François de La Rochefoucauld
 
 
 
 
 
Federico’s POV
 
                Siedziałem razem z moim dziewczynami w salonie, rozmawiając i pijąc herbatę z cytryną. To powinno być przyjemne popołudnie, wypełnione luźną rozmową o pogodzie i żartami. Niestety nim nie było - Viola opowiada jak było na imprezie, a mnie niemal zalewała krew.
 
                Zawsze traktowałem ją jak młodszą siostrę, miała mnie, nie potrzebowała chłopaka. Mogłaby mnie chociaż zapytać o zdanie. W ogóle nie liczyła się z moim zdaniem, a ja nie mogłem tego przetrawić.
 
                Wiem, że ‘’jest szczęśliwa’’ i to tylko ’’nowa sytuacja, do której będę musiał się dostosować’’. Brakowało mi tylko radosnych piosenek o miłości, cytowania Szekspira w oryginale i innych tego typu głupot.
 
- Lu, a wiesz jaki on jest kochany? Taki słodki... Ma takie dobre, zielone oczy. - Ćwierkała jak nakręcona, robiąc maślane oczy do własnych wspomnień. Wychwalała tego swojego całego Verdasa jakby był kolejnym wielkim cudem świata albo, co gorsza, wszystkimi naraz.
 
- A widzisz, Violu, łowy sie udały - Moja Lusia spojrzała na przyjaciółkę, po czym obie wybuchły śmiechem, jakby powiedziały coś niesamowicie śmiesznego.
 
 - No i co was tak śmieszy? - prychnąłem zdenerwowany, odstawiając kubek na stolik.
 
                Nie rozumiałem tego całego zachwytu - zna człowieka kilka godzin. Maksymalnie kilkanaście!
 
Nocuje u niego, jakby nigdy nic, jakby znali się jak łyse konie i absolutnie nic nie groziło jej ze strony jej greckiego boga. A później jeszcze wychwala - jaki to on nie jest cudowny, przystojny, kochany.
 
- Fede, nie denerwuj się, Viola wie co robi. - Ludmiła złapała mnie za ramię, po czym przytuliła, delikatnie zbliżając swoje usta do mojego karku.
 
- Ja się nie denerwuje, ja tylko nie wiem czemu Violetta jest taka nieodpowiedzialna​na, żeby nocować u obcego chłopaka.
 
 - Po pierwsze to nie jest obcy! - oburzyła się, zakładając ręce na piersi. - Po drugie sie nim zakochałam, a po trzecie... Po trzecie - nie będziesz mi mówił co mam robić - krzyknęła mi prosto w twarz, zrywając się z kanapy, po czym głośno tupiąc poszła na górę, żeby zamknąć się w pokoju.
 
                Doskonale wiedziałem, że była na mnie wściekła. Po prostu cierpiała na jakieś przewrażliwienia, ewentualnie totalną obsesję na temat tego swojego kochasia i czuła się w obowiązku bronić go w każdej kwestii.
 
                A może tylko ja miałem takie odczucia i przemyślenia do tej sytuacji?
 
 - Federico, natychmiast idź ją przeprosić! - Ludmiła wzięła się pod boki, ale po chwili jej twarz znacznie złagodniała. - Ona po prostu sie zakochała, jest szczęśliwa, tak jak my.
 
- Może i masz rację... - zgodziłem się niechętnie, chociaż miało to, mam wrażenie, więcej wspólnego z tym żeby nie robić awantury z Ludmi, niż z Violą. - Nie wiem czemu tak jest jesteśmy ze sobą odwczoraj, a czuję jakbyśmy zawsze byli razem.
 
- I to dlatego Viola tak broni Leóna, swojej miłości . Ja zawsze mam rację - stwierdziła dziewczyna, odkładając kubki na tacę, a następnie podnosząc ją jak doświadczona kelnerka.
 
- Koniecznie muszę ją przeprosić. - Przytuliłem jeszcze Lu, która prawie rozlała resztki napoju. - Dziękuję! - powiedziałem i pobiegłem na górę, do kuzynki.
 
 
 
Violetta’s POV
 
                Siedziałam na łóżku, w skotłowanej pościeli, prawie tonąc w morzu mokrych chusteczek. Zakryłam twarz puchatą poduszką, ale po chwili przytuliłam ją do piersi. Schowałam twarz w kołdrę, starając się wyciszyć szloch.
 
                Wiem, że Federico mnie kocha jak siostrę, wiem, że czuje sie za mnie odpowiedzialny. Ale nie rozumiem dlaczego szuka dziury w całym i jeszcze robi taką awanturę.
 
                Kretyn. Idiota. Pieprzony egoista. Laluś. Myśli, że zawsze ma rację. Niesprawiedliwy.
 
- Violu, mogę wejść?
 
                Nie wywołuj wilka z lasu, Fede stał pod moimi drzwiami już po kilku minutach, błagając o litość.
 
- Jeśli nie będziesz prawić mi morałów to możesz wejść - zgodziłam się, starając się, by mój głos brzmiał, jakbym robiła mu wielką łaskę. Chociaż tak naprawdę cieszyłam się - do nadal mój kuzyn i nadal mój prawie-że-brat.
 
                Wszedł do pokoju i usiadł na łóżku obok mnie, odgarniając sporą ilość białych strzępków. Przez chwilę milczał, chowając twarz w dłoniach, jednak w końcu powiedział:
 
- Viola, ja cię przepraszam. Nie chciałem żeby tak wyszło. Martwiłem sie o ciebie... Przepraszam. - Spuścił głowę, czekając na moją reakcję.
 
- Wybaczam - mruknęłam po chwili, zbierając wewnętrzne siły, żeby powiedzieć coś więcej. - Ja też nie byłam święta...
 
                 Spojrzeliśmy na siebie i się przytuliliśmy.
 
 - Zgoda? - spytał, głaszcząc mnie po rozczochranych włosach.
 
 - Zgoda.





____________________________________________________

Witajcie kochani!!
Dzis mala zmiana. Marta mi pomagala.
Mam nadzieje, ze wam sie spodoba.




piątek, 7 sierpnia 2015

Rozdział 4. "Nie próżnowaliście"

                                                   
Rozdział dedykuje kochanej Lusi Ferro. <3



                                                      <Viola>
  Wczoraj gdy spotkałam Leona, to nie wiem. Poczułam jakąś magiczną więź między nami. To trochę tak, jakbym znała człowieka od zawsze. Nie wiem, chyba się  zakochałam? Dziwne uczucie: stado motyli w brzuchu, ciepło które płynie w ciele na widok tej osoby. Pierwszy raz coś takiego poczułam. Miałam kilku chłopaków, ale  przy żadnym nie czułam się jak przy Leonie. To jest bardzo miłe uczucie. Podoba mi się.
     Całą wczorajszą imprezę, przetańczyliśmy razem. Wygłupialiśmy się, poznawaliśmy. Świetnie się bawiłam w jego towarzystwie. To chyba przeznaczenie, że się spotkaliśmy. Wiem też, że Fede będzie zły na mnie za to, że nie wróciłam do domu na noc. Nawet go nie poinformowałam. Mam nadzieje, że chociaż Pablo to zrobił.
    Gdy tak sobie rozmyślałam nad moim życiem, usłyszałam jak Leon się budzi w drugim pokoju. Już odpowiadam. - Nie, nie spałam z nim. Całą noc spałam u niego w sypialni a on na kanapie.
Usłyszałam jak drzwi sypialni się otwierają.
  - Cześć. Jak się spało? - spytał i usiadł koło mnie.
- Hej. Wiesz, że nawet dobrze. Ale jest mały problem muszę wracać do domku. - odpowiedziałam i zrobiłam smutną minkę.
- Jaka szkoda. Ale wiesz co mam propozycje, może spotkamy się wieczorem. pójdziemy na plaże pochodzić. A teraz Cię odwioze? - spytał. Kusząca ta jego propozycja, nie powiem.
- No oki. To ja pójdę się ogarnąć i lecimy.
- Okej. To idź pierwsza, ja poczekam. - powiedział a wzrokiem pokazał łazienkę, w której po chwili zniknęłam.

                                                    < Fede>
Jak ja się cieszę. Chyba zacznę skakać do nieba z tego szczęścia. Mam najwspanialszą dziewczynę pod słońcem, która właśnie koło mnie śpi. Tak się cieszę. Gdybym wczoraj nie wyznał swojego uczucia, zapewne leżał bym tu sam, próbując ułożyć w głowie jak jej to powiedzieć. A tak jesteśmy razem. Bardzo ją kocham. Od kąt ją poznałem, moje serce  należało do niej.
    Spojrzałem na zegarek wiszący nad moim łóżkiem, wskazywał on dziewiątą godzinę, więc postanowiłem zrobić dla mojej księżniczki śniadanko. Wstawiłem wodę na kawę i zabrałem się za robienie tostów. Wyciąłem z nich serduszka i posmarowałem dżemem. Całość poukładałem na tacy, przyozdobiłem jeszcze kwiatkiem i dumny ruszyłem do sypialni.

                                                                     < Ludmi>
Obudziłam się w wyśmienitym humorze. Od wczoraj jestem z Fede. Czuje, że jest to miłość mojego życia.
Wyciągnęłam ręke w celu odnalezienia mojego chłopaka, ale nigdzie go nie było. Dziwne?
Lecz po chwili ujrzałam go z wielką tacą. Podszedł do łóżka, postawił tace na szafkę. A sam podszedł do mnie i złożył czuły pocałunek.
- Jak się spało kochanie?
- Wiesz, że bardzo dobrze. Szczególnie, że w takim towarzystwie. - zaśmiałam się.
- A jak bardzo miło? - zaczął się ze mną droczyć.
- Hmm... Tak. - powiedziałam i wpiłam się w jego usta.
-  No i taka odpowiedz mi pasuje. Hehe.- Powiedział i oboje wybuchnęliśmy głośnym śmiechem.

                                                                < Viola>
 Właśnie wchodzę do domu mojego kuzyna. Leon pojechał do hotelu, nie chciałam, żeby Fede się na nim wyżywał, że wczoraj nie wróciłam. Z Leonem umówiliśmy się na dwunastą, jeszcze przed zajęciami.
Weszłam do salonu i usłyszałam śmiech. Fede z Lu? Niemożliwe. Udałam się do miejsca z kąt wydobywały się tę dźwięki. Ale to co tam zobaczyłam...
                 
                                                        <Fede>

- Ej cicho, ktoś idzie. - powiedział z poważną miną Fede.
- Co? Nie na pewno nie. - Powiedziałam już lekko przestraszona. A po minucie drzwi od pokoju  Fede się otworzyły i stała tam... Viola?
- Eee cześć. - powiedziała zszokowana, widząc nas razem.
- Widzisz wiedziałam, że to nie złodziej. Oszust.- powiedziałam i dźgnęłam  Fede w brzuch.
- Ale i tak mnie kochasz. - Fede mnie pocałował a Violka się rozluźniłam.
- Widzę, że nie próżnowaliście pod moją nieobecność.  A ja was tyle razy próbowałam ze swatać. Gratuluje. - powiedziała i nas przytuliła.
- Może jednak będziemy w rodzinie. Co Fede? - spytała Violka. Jestem ciekawa co odpowie.
- Na pewno. Prawda Lu?
- Oczywiście kochanie.




^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^
Tam.. Tara... Tam..
Witajcie!!!
Przepraszam, że nie dodawałam rozdziału, ale byłam na wakacjach i internetu nie było. W najbliższym czasie postaram się wam zrekompensować stracony czas.
Mam nadzieje, że rozdział się wam spodoba.
 
Przy okazji chciałabym wam podziękować. To już ponad 1000 wyświetleń. Dziękuje, że ze mną jesteście.




czytasz  = komentujesz = motywujesz :)

niedziela, 26 lipca 2015

Rozdział 3. " Kocham Cię"

                              < Ludmila>
Przedzieram się przez tłum, chcąc odnaleźć Fede. Ale jakby rozpłynął się w powietrzu. Gdzie on jest?
O widzę go, stoi i nad czymś uważnie myśli. Postanowiłam  przyspieszyć kroku.
- O Ludmila? Jesteś. Gdzie byłaś? - spytał.
- Tam stałam. - Pokazałam ruchem głowy. Palcem brzydko.
-Poznałam takiego Jack'a. Życzył nam udanej zabawy. - dopowiedziałam a na jego twarzy pojawił się uśmiech.
- Skoro życzył, to choć potańczymy. - złapał mnie za rękę i prowadził na parkiet.
- A teraz coś wolnego, specjalnie dla par! - zakomunikował wszystkim DJ.
- Fede choć, nie chce tańczyć. - próbowałam odciągnąć chłopaka. Nie chciałam tańczyć kawałka dla par z przyjacielem.
- Wstydzisz się mnie? Wiem, że nie jesteśmy parą, ale jak przyjaciele możemy zatańczyć coś wolnego. Prawda? - poprosił a przy tym tak słodko wyglądał. Nie umiałam mu odmówić.
- No dobra.

Tańczyliśmy wolnego, przytulając się. Nawet  nie wiem jak to się stało? Najpierw tańczyliśmy powoli, ale jednak za rączkę. ( Od Aut. Wiecie o co chodzi) Po chwili od rozpoczęcia tańca przysunęliśmy  się do siebie i tak jakoś wyszło. Szczerze? Przyjemnie uczucie. Ale wszystko co dobre, kiedyś się kończy. Wolną piosenkę, teraz zastępował szybki kawałek.

- Choć usiądziemy. - powiedział do mnie Federico.
- Okej. - odpowiedziałam zmęczona i  ruszyliśmy na kanapę, stojącą w holu.

Nie wiem ile tak siedzieliśmy, rozmawialiśmy, wygłupialiśmy się. Był nam razem dobrze. Ni stąd, ni zowąd pojawił się przed nami Pablo.

- Dzieciaki. Zmykajcie do domu. Impreza się już skończyła. jutro zajęcia są na 15. Fede, jak chcesz możesz przyjść.
- Na prawdę? Która jest godzina? - pytałam zszokowana.
- 3:30. - odpowiedział Pablo.
- Naprawdę? Choć Fede znaleźć Violette i wracamy.
- Dzięki Pablo. Jutro na pewno przyjdę z dziewczynami. - odpowiedział Fede. Ruszył się z kanapy i szliśmy szukać Violi.
- A zapomniałem, Violetta zostaje dziś u Leona. - krzyknął do nas Pablo.
- Jak to u Leona? - spytał wkurzony Fede. Viole zawsze traktował jak młodszą siostrę.
-Tak, są dorośli i chyba mogą? Zostawcie ją i sami jedźcie do domu, ja się wszystkim zajmę. - powiedział Pablo.
- Fede i co robimy? - tym razem to ja zadałam pytanie. Trochę się bałam, że będe musiała być z nim sama w domu, ale szybko mi przeszło.
- Dobrze. Niech zostanie. Choć Lu, wracamy sami, a z nią jutro porozmawiamy.
- Dzięki i do zobaczenia. - zwrócił się tym razem do Pablo.


                                                            < W samochodzie>
- Znasz tego Leona? - Fede się ciągle dopytywał.
- Dobry z niego chłopak? - wiercił mi dziurę w brzuchu.Widziałam, że się martwi. Viola ma przecież tą swoja pełnoletność, zresztą  obie  jesteśmy  w tym samym wieku.
- Fede spokojnie, nie znam go, ale skoro Viola go polubiła musi być fajny.Poza tym ona jest w moim wiek,  ma swój rozum.
- Ale ty to co innego. Poza tym wiesz jeśli oni tam? No wiesz? - nie mogło mu to przejść przez gardło.
- Jak to ja co innego. Fede spokojnie Viola nie jest głupia. - nie wiedziałam o co mu chodzi.
- Tak ty to co innego, kiedyś może  się dowiesz.- powiedział i zabawnie poruszył brwiami.
- Brzmi groźnie. - zaśmiałam się.
- Spokojnie. Dzięki, że ze mną jesteś. - Fede niespodziewanie złapał mnie za  rękę.

     Ja nic nie odpowiedziałam. Ta cisza była piękna. To jedno zdanie, może takie pospolite z jego ust brzmiało pięknie. Uświadomiło mi ono, że jednak coś dla niego znaczę.
Po 10 minutach dotarliśmy po Ville. Szczerze zaczyna mi się tu podobać.
      Poszłam do łazienki  się wykąpać i po chwili gotowa do snu ruszyłam do "swojego pokoju". Nie mogłam zasnąć. Cały czas rozmyślałam o Federico.


                                                   < 20 minut później>

Usłyszałam pukanie do drzwi. Wiedziałam, że to Fede. Nikogo innego przecież nie było.
- Proszę. - powiedziałam.
- Mogę wejść? Muszę Ci coś powiedzieć.Nie mogę przez to spać.- spytał nie pewnie. Nie wiedziałam czego się spodziewać.
- Jasne, wchodź. - powiedziałam a on usiadł na moim łóżku. Zapaliłam światło, żeby móc lepiej go widzieć.
Wiedziałam,że  nie może tego powiedzieć.
-Fede no mów, nie obrażę się. - próbowałam dodać mu otuchy.
-Ludmi, ja nie wiem jak to powiedzieć. - mówił zdenerwowany.
- Najlepiej prosto z mostu. - powiedziałam wystraszona. Nie wiedziałam co chcę przekazać.
- Bo ja Cię kocham. - w końcu to powiedział. Spuścił głowę w dół, wyczekując mojej odpowiedzi.
Ja nie mogłam wypowiedzieć słowa. Poczułam nagłe motylki w brzuchu.Byłam po prostu szczęśliwa. Jeszcze nigdy nie usłyszałam od nikogo tych pięknych słów.
- Fede ja.... Ciebie... te...ż koc..ham. W końcu to powiedziałam. Poczułam jak kamień spadł mi z serca.
Federico sie uśmiechnął. Poczułam jak łóżko się porusza a wraz z nim Fede. Po chwili Miedzy moją twarzą a Fede było 5 centymetrów.
- Na prawdę? - spytał z  nie dowierzaniem.
- Tak głuptasie. Już jak byłeś kiedyś u Violi się w tobie zakochałam.
- Kocham Cię. - powiedział i pocałował mnie.
Gdy się od siebie oderwaliśmy, mieliśmy położyć się u mnie spać, lecz Fede zaprotestował.
- Nie choć lepiej do mnie.
- Co? Czemu? - zapytałam  uśmiechem.
- Bo moje jest wygodniejsze. - zaśmiał się.
- Wariat! - powiedziałam i oboje wybuchnęliśmy nie opanowanym śmiechem.
Gdy już się opanowaliśmy ruszyliśmy spać.
- Dobranoc kochanie.
- Dobranoc.



^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^
Witajcie w ten niedzielny wieczór. Rozdział  nie wiem czy wam się spodoba, choć mam taką nadzieje.
Pozdrawiam cieplutko.




Czytasz = komentujesz = motywujesz


środa, 22 lipca 2015

Rozdział 2. "Pocałował mnie w policzek"

                     2 godziny później.

                                                             <Fede>
Po śniadaniu dziewczyny powiedziały, że jednak mój pomysł  z zakupami był dobry i kupią sobie coś na imprezę. Nie chciało mi się iść, a przecież to ja zaproponowałem, że pójdę z nimi. Fede, głupku! Myśl następnym razem. - karciłem się w myślach. Teraz siedzę i czekam przed przymierzalnią  na dziewczyny. Gram w "Happy Jump" - kocham tę grę.
- Fede zbieraj się, to już koniec, idziemy na kawę i do domu. - usłyszałem znudzony głos Lu. Ona też nie lubi zakupów. Kolejna wspólna cecha.
- Jak dobrze. - powiedziałem pod nosem. Wziąłem od dziewczyn torby i ruszyliśmy na kawę.
 Ja wybrałem Latte, Lu także a Viola Cappuccino. Zjedliśmy jeszcze po szarlotce i ruszyliśmy do domu, przygotować się na imprezę.

                                                         < Viola>
- Fede! Ratuj!!!- krzyknęłam. Nie mogłam zapiąć sukienki a Lu była w łazience. Został mi tylko kuzyn.
- Co? - usłyszałam, a w drzwiach pojawił się Fede.
-Pomóż.  Błagam, zapnij mi tą nieszczęsną sukienkę. - zrobiłam maślane oczka.
- I o to tyle krzyku? Daj zapnę Ci, bo mi zaraz dom zdemolujesz.- zaśmiał się ze mnie.
- Hahaha bardzo śmieszne.

       Gdy wszyscy byliśmy już gotowi, ruszyliśmy  do wyjścia. Zasiadając  już  w samochodzie, Fede puścił muzykę. Nie słyszeliśmy naszych rozmów, bo nasz kochany Fede nie chciał z ciszyć muzyki. Siedziałam z przodu, więc gdy próbowałam z ciszyć, Fede łapał mnie za rękę , w połowie drogi do guzika i kiwnął głową na "nie". W końcu po kilku, a raczej kilkunastu próbach odpuściłam. W tak głośnym aucie, dojechaliśmy na imprezę.
       
                                                                  <Viola>
 Po wejściu na salę, Fede przytulał się ze wszystkimi na przywitanie. Po chwili DJ, poinformował, że można zacząć tańczyć. Ja postanowiłam, pójść na łowy i zostawić gołąbeczków samych.

                                                                < Ludmila>
Fede witał się ze wszystkimi, Viola gdzieś poszła, a ja stałam jak słup soli sama przy wejściu. Nagle poczułam szturchnięcie. Już miałam upadać na ziemie, kiedy złapał mnie Fede? Nie to nie jego ramiona. Postanowiłam sprawdzić kim ten ktoś jest. Odwróciłam  głowę i zobaczyłam jakiegoś chłopaka, który mi się przyglądał.
- Jestem Jack. - przedstawił się.
- A ja Ludmila. - odpowiedziałam i uścisnęliśmy sobie nawzajem ręce.
- Jesteś sama? - spytał.
- Właściwie to przyszłam z przyjacielem. O tam stoi.- pokazałam palcem na Fede. Wiem, że nie powinno sie pokazywać palcem, ale trudno stało się.
- A to nie przeszkadzam piękna. Bawcie się dobrze. Pocałował mnie w policzek i poszedł do barmana.
Ja postanowiłam pójść do Fede, w końcu razem tu przyszliśmy.

                                                              < Fede>
 Co to był za gość? On pocałował moją Lusie w policzek. Chwila moją? - kurcze nie jesteśmy razem, a ja jestem zazdrosny. Kocham ją jak wariat.





^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^
Witajcie!!!
Co tu dużo mówić. Rozdział jest krótki, ale mam nadzieje, że wam się spodoba.
Pozdrawiam cieplutko <3






Czytasz = Komentujesz = Motywujesz

wtorek, 21 lipca 2015

Rozdział 1 "Grzyweczka"

Cześć!!!
Pod ostatnim postem było pytanie. Dwie osoby na  nie odpowiedziało, że chcą OS Wyjazd do Włoch jako opowiadanie, które właśnie postanowiłam napisać. Jest to kontynuacja OS.
^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^



                                                                 <Ludmial>
-To już. -pomyślałam.
   Pospiesznie wysiadłyśmy z samolotu i udałyśmy się na miejsce zbiórki. Pablo powiedział, że o 19 jest impreza integracyjna w hotelu. Oczywiście ja, Viola i Fede dostaliśmy zaproszenia VIP, w ramach rekompensaty za nocleg. Podziękowałyśmy i ruszyłyśmy do domu Fede. Nie wiedziałam gdzie iść, więc  Viola prowadziła. Po 10 minutach zatrzymałyśmy się. Spojrzałam wymownie na przyjaciółkę.

- A oto królestwo Federa Pasquarelli'ego we Włoszech.- powiedziała z uśmiechem jak gdyby nigdy nic.
-Violka to jest przecież Villa. Nie to, że coś, Ale nie pomyliłaś adresu?-powiedziałam zszokowana.
- Nie, Luśka spokojnie, rodzice Fede są milionerami i kupili mu tą Villę. Choć, lepiej zadzwonimy, żeby ten śpioch się obudził i wpuścił nas do środka.
-Tak... dobrze - wydukałam zażenowana. Nie bywałam w takich luksusach.

                                                                       <Viola>
 Zadzwoniłyśmy dzwonkiem raz, drugi,trzeci...
- Fede otwieraj.- krzyknęłam.
    Usłyszałyśmy huk i po chwili drzwi się otworzyły. Stanął w nich nie kto inny jak mój kuzyn. Miał rozczochrane włosy, zmiętoloną koszulkę i bokserki. Spojrzałam na Lu, która wpatrywała się w greckiego Adonisa. Trzeba mu przyznać, przystojny to on jest.
- Cześć Fede. - powiedziałam, żeby się ocknęli.
- Cześć. Wejdźcie. Poczekacie chwile w salonie? Ja pójdę się ogarnąć? I Violka nie drzyj się tak, bo dziecko sąsiadów obudzisz! - zaśmiał.
- Ale ty przecież nie masz sąsiadów.- zawtórowałam mu.
- No własnie.-zaczął się śmiać ze mnie.
- Debil. - odpyskowałam i dźgnęłam go palcem w brzuch.
- Ale jaki przystojny? Prawda Lu? - spytał Fede, Ludmily.

    Właśnie, Lu stała koło nas, cały czas patrząc na tę idiotyczną sytuację.

- Ja.........może - odpowiedziała  zdezorientowana Lu.
- Dobra spadaj ułożyć grzyweczkę a my zrobimy śniadanie.
- Co? Już mnie nie ma! - krzyknął i znikł za drzwiami łazienki. Musiałam uratować Lu, a wiedziałam, że grzyweczka zawsze pomaga.

                                                              <Ludmila>
O Boziu?! Co to było za pytanie? Zwalił mnie tym z nóg. A może, ja też mu się podobam? Nie wiem czas pokaże. Dobrze, że Violka mnie uratowała. Zaczęłam rozmyślać jak on pięknie wyglądał w tej pidżamie.

-Lu, słuchasz mnie?- zapytał.
-Co? - spytałam. Nie wiedziałam o co jej chodzi. Pogrążona byłam we własnych myślach.
- Od dwóch minut mówie, że trzeba zrobić śniadanie.
- A śniadanie? Już robię.
- No i na reszcie zaczęłaś normalnie gadać.

         Zrobiłyśmy jajecznicę, bo Fede nie miał nic innego w lodówce. Kawaler mieszkający sam?- wszystko jasne. Gdy rozkładałam talerze na stole w jadalni, ktoś zakrył mi oczy.

- Violka, puszczaj!!! - krzyknęłam i zaczęłam się wyrywać.
- A jeśli to nie Violka? - usłyszałam męski głos oprawcy. No jasne te długie palce, wszędzie poznam. To Fede.
-Fede, puszczaj! - zaśmiałam się. Zabrał ręce z moich oczu i zaczął mnie łaskotać.
- Fede, puszczaj! - śmiałam się jak opętana, próbując uciekać z jego silnych ramion.
- A co ja za to będę miał?- spytał zabawnie poruszając brwiami.
-hmm... jeżeli mnie puścisz to? O wiem, Pójdziesz ze mną na dzisiejszą imprezę. Może być?
- Okej umowa stoi.- puścił mnie i razem dokończyliśmy szykowanie stołu.

     Po chwili przyszłam Viola  miską jajecznicy. Postawiła ją przed nami i usiedliśmy do konsumpcji.

  - Smacznego - Powiedziała Viola.
- Dzięki - odpowiedzieliśmy równocześnie. Spojrzeliśmy na siebie i się uśmiechnęliśmy.
- Czy mnie coś ominęło? - Spytała Viola.
- Nie  nic Cię nie ominęło. A właśnie Violu, bo wiesz.....hmmm.... Jak to powiedzieć? - głowiłam się.
- Lu gadaj!
- No dobra. Bo Fede  mnie łaskotał a za koniec łaskotek pójdę z nim na imprezę.
- No to fajnie. Co się przejmujesz? - spytała uśmiechnięta.
-  Będziesz musiała iść na nią sama.
- Spokojnie dla was mogę to robić. Może spotkam jakiegoś przystojniaka?
- Dzięki.

  Kamień z serca mi spał, Federico też jakby się ucieszył. Fajnie, że idziemy razem. Już się nie mogę doczekać.



^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^

Cześć, cześć. Jestem z  rozdziałem. Pisałam go trzy razy od niedzieli nie miałam prądu. :(
Ale pociesza mnie ze wybił nam miesiąc. To już miesiąc czytacie moje bazgroły. Cieszę się, że ze mną jesteście. Czytacie i komentujecie. Dzięki wam to istnieje.

                                                       !!!!!!!DZIĘKUJE!!!!!!!

czwartek, 16 lipca 2015

500 wświetleń!!!

Kochani to już 500 wyświetleń. Dziękuje, że ze mną jesteście i czytacie te bazgroły.
Kocham Was <3

Ps: piszcie w komach, którą historie chcecie <3

One Shot cz. 2 Wyjazd do Wloch

Zapaliłam ażurową lampkę, która stała kolo mojego łóżeczka i odczytałam wiadomość

Do: Ludmi
Od: 234-356-341
Cześć. Sorry, że Cię budzę, pewnie śpisz ale muszę Cię zapytać.
 O której będziecie we Włoszech?
                              FEDE ;)
     O boziu on do mnie napisał,napisał do mnie? Jak ja się cieszę, ale chwila skąd  ma mój numer?
Po chwili sobie przypomniałam, że kiedyś mu go dałam. - Ale jestem głupia- zrobiłam FACE PLAM.
 
Do: Fede
Od: Ludmi
 Hej nie no co ty nie przeszkadzasz, jeszcze nie śpię.
Na lotnisku powinnyśmy być o 6, ale spokojnie nie będziemy Cię budzić. :)
Wpadniemy tak o 10, wcześniej pobiegamy po galerii. Sam rozumiesz zakupy.
              Lusia :)

     O boże napisałam to, o  nie co on sobie o mnie pomyśli? Fakt zaprzyjaźniliśmy się tu w Buenos Aires, ale do tej pory nie utrzymywaliśmy kontaktu. Nagle usłyszałam dźwięk mówiący, że dostałam wiadomość.

Do: Ludmi
Od: Fede
 Nie no co ty z walizkami  na zakupy, śmiesznie by to wyglądało.
Przyjedziecie, zostawicie u mnie rzeczy. I pójdziemy razem na shoping. Może być?
A teraz śpij bo jutro nie wstaniesz.
Kolorowych :)
                      Fede
    Może on ma  rację? Dobra zrobimy jak mówi.

Do: Fede
Od: Ludmi
Oki. Dobranoc

Wylączyłam telefon i poszłam spać. Rano obudził mnie budzik. To juz dziś, dziś o 19 mamy samolot do Wloch.O 18 mamy być w Studio. Pablo ma nam dać harmonogram całej wycieczki. Ale się cieszę.
Jeszcze Federico w nocy pisał. Viola chyba zrobiła to specialnie. Wykonałam wszystkie poranne czynnośći.
Ruszylam do pokoju Violetty.
    - Cześc, jak tam gotowa?
- Tak. Lu słyszałam, że idziemy na shoping we Włoszech.- zaczela się ze mnie śmiać.
-A to papla-powiedziałam pod nosem.
- Skąd wiesz?- zapytałam głośniej.
- A skąd? Fede mi powiedział.-odpowiedziała z szyderczym uśiechem
- A właśnie czemu mu nie odpisywałas w nocy?
- A więc to Ci sprzedał. Sam chciał do ciebie napisać.- Powiedziala z usmiechem.
- Co?- otworzyłam buzie.
- pstro. zamknij buzie bo ci mucha wpadnie
- Violka!!!!- krzyknełam
     Poszłyśmy dopakować ostatnie rzeczy i  wybiłam 18. Pablo podał nam harmonogram i jeszcze raz nas przepraszał za pomyłkę. O 19 znajdowaliśmy się już w powietrzu. Za 10 godzin spotkamy się z Fede. Aby lot zleciał nam szybciej, włożyłyśmy słuchawki do uszu i puściłyśmy muzykę .Zasnełyśmy, obudził nas głos mówiący:
-Samolot lecacy z BA do Włoch za chwile ląduje.
Ludmila
- To już-pomyślałam.



^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^
Witajcie!!! Nie wiem czy chcecie poprzednią historię. Chciałabym zrobić tego OS jako opowiadanie, składającego się z około 20 rozdziałów. Jak chcecie piszcie w komentarzach która wybieracie. :)






Czytasz= komentujesz= motywujesz

środa, 8 lipca 2015

ONE SHOT CZ. 1 "Wyjazd do Włoch"
Właśnie się pakuje, jutro z samego rana mamy wycieczkę do Włoch. Zawsze chciałam tam pojechać i nareszcie mam okazje. Pochodzę z biednej rodziny. Moja mama nie żyje, zmarła jak miałam piec lat a tata.... tata no cóż poradzić nie interesuje się mną. Jest mi z tego powodu przykro ale co mam poradzić? nic... no właśnie. Chodzę do szkoły z internatem, opłacam to wszystko ze stypendium, dobrze się uczę. Lubie śpiewać i dlatego jadę do Włoch dać razem z przyjaciółkami ze szkoły: Viola, Fran, Cami i Naty  koncert. Jestem podekscytowana, nie wiem czy nadaje się do życia jako gwiazda, ale chyba jak to potocznie mówią: "woda sodowa do głowy mi nie uderzy". Nie mam chłopaka taki jeden mi się podoba ale mieszka setki tysięcy kilometrów stad.  Z tych rozmyśleń  wyrwał mnie dzwonek telefonu.
Spojrzałam na wyświetlacz i się usmiechnełam: dzwona Viola.
- halo Ludmi
-cześć Violu
-spakowałaś się. Krzyczała do słuchawki.
- tak prawie, zostały mi jeszcze kosmetyki, za godzinę powinnam się wyrobić.
- o to fajnie pomozesz mi w pakowaniu
- tak Violu jasne, że się zgadzam. Fajnie, że pytasz. zasmialam się.
-oj Ludmi przepraszam ale jestem tak podekscytowana, a ten miałam Ci powiedzieć. Pamietasz mojego nkuzyna Federico?
-hmmm Federico.... Federico.... a tak Fede ( to on) udalam idiotke ona przeciez  nic nie wie. Mam nadzieje.
- tak no wiec on bedzie na naszym koncercie i jeszcze jedna niespodzianka...
- Violu nie srasz mnie
-hhahaha bedziemy u niego mieszkać.
Wmurowalo mnie w ziemie, on mi sie podoba jest taki przystojny a teraz  mamy u niego mieszkać?
- co czemu?
- oj nie marodz przez ten tydziń we Włoszech mamy mieszkać u niego. Pablo zamówil za mało pokoi i nie miały byśmy  gdzie spać bo Cami i Fran są chore i nie jada, więc dom Fran odpada. '
- ale czemu akurat u niego Violu?
-wiem, ze Ci sie podoba.... tez cie kocham..
- ale ......... rozlaczya sie. No pieknie
Jak ja to przezyje, caly tydzien razem w trójkę u niego w domu. Dalczego??? nieeeeeeeee..... ja tam nie jade. ale Ludmi pomysl pojedziesz do swojego kochanego księcia- rozmawialam sama ze soba.  Dobra jadę. Spakowalam wszystkie kosmetyki i poszlam do pokoju Violi.
puk puk
-prosze uslyszalam.
- cześć swatko
- o Ludmi nie gniewaj sie, wiem, ze ci sie podoba i wiem tez ze ty jemu tez się podobasz. Wiesz jak ucieszył sie ze bedziemy u niego mieszkac??
-coooo jak to ucieszyl?
-no ucieszyl zaraz pobiegl sprzatac dla ciebie pokoj, hahha juz to widze Ludmila Pasquarelli... pięknie brzmi nie?
-violka nawet  nie Żartuj, lepiej powiedz w czym mam ci pomoc? Zapytałam.
- hmm szczerze to juz skonczylam ale Lu pamietaj przed miloscia nie uciekniesz.
- wielkie dzięki nastepnym razem nie dam ci sie tak wrobić.
-nastepnym razem to nie bede musiala nic robic.. powiedziałam z chytrym uśmieszkem
- co jak?
- normalnie nastepnym razem bedziecie razem.
- Violka krzyknelam i rzucialam w nia poduszka.
-Ałłłł.......
- hahah masz za swoje.
- dobra ja lece spac jutro ciezki dzien
- no badzo z taka mila niespodzianka
-dobra violu nie nakrecaj sie dobranoc.
Podreptalam do mojego pokoju, ktory znajodowal sie na przeciwko Violi. Wykonalam wszystkie czynnoscii wgramolilam się do mojego lozeczka, ktore bede musial na tydzien opuscic. Ciekawe do jakiego trafie? Gdy tak rozmyslalam o nim dostalam sms, otworzylam szeroko oczy.
Zapaliam ażurową  lampke która stala kolo mojego lozeczk i odczytalam wiadomosc...


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
KOchani to znowu nie rozdział, mam nadzieje, że mi wybaczycie <3
POzdrawiam


KOmentujesz= Motywujesz


Witajcie kochani, przepraszam,ze nie dodalam rozdziału. Mam dla was one shota. Dostalam za niego wyróżnienie w konkursie.NA blogu http://ratujmojeserce.blogspot.com. POzdrawiam <3
Kocham was <3   
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Zakończenie Violetty moimi oczami. <3
Opowiadanie pisane jest oczami Ludmily <3 :*


Właśnie dziś mamy  skończyć to trzyletnia podróż w tej szkole. Nauczyliśmy  się tu pracować w grupie, ćwiczyliśmy swoje umiejętności oraz nabywaliśmy nowe. Właśnie z cala naszą paczka siedzimy przed koncertem w przebieralni.  Fede, Leon, Maxi, Diego, Andres śpiewają Mill Vidas Atras. Ja czyli Ludmila  maluje sobie oczy, gdy nagle czuje jak ktoś mnie puka...
-Ludmi  pomożesz mi z sukieneką, powiedziała  Cami. Brodway śpiewa z chlopakami wiec nie moze.
- Jeeeeestttt... to znaczy tak jasne. Uśmiechnęłam się do mojej siostry Violetty, która była zapatrzona w Leona.
Wczoraj w nocy przyszedł do niej na balkon i zaspiewał serenadę miłosną, aby znowu mogli być razem. Oboje tylko męczyli się w tej "przyjaźni".  Ja z Fede tez się pogodziliśmy. Włoch z metrową grzyweczką  w domu  Germana zrobił nam wspaniały piknik, na którym zaśpiewał dla mnie najpiękniejszą piosenkę " Rescata me Corazon" co znaczy uratuj moje serce. Skomponowal ja dla mnie z myślą o naszej miłości. To takie romantyczne. Postanowiłam, że  dam mu szanase przecież długo nie wytrzymam  bez niego.
Gdy pomagałam Cami z sukienką, Maxi krzyczał - gdzie jest Natalia... Nati... Nati... kochanie gdzie jesteś????
Pędził jak oszalały w przebieralni.  Nati  jak to ona,  się zgubiła... coż poradzić, właśnie za to ją kocham. po jakiś  5  minutach krzyczenia Maxiego  chłopaki wkroczyli i zaczeli szuakć razem ukochanej Maxiego. Jacy oni przyjacielscy.
Po umalowniu się postanowiłam z Gery, Fran, Cami i Violą szukać Nati...Gdzie ona może być... Angie z Germanem  panikowali, po chwili usłyszeliśmy głos mówiący Ntalia proszona na scene  za.. 5... 4... 3......kurcze co my teraz zrobimy. Nagle podszedł do mnie Fede, German i Angie.
 -wy leccie zaśpiewac Ti Credo
 -dzieciaki dacie sobie rade
 -takkk powiedziałam do Angie i Germana.
 Po chwili uslyszłam tylko za.. 1.... i poczulam pociągniecie ręki..
 - kochanie damy rade... razem Nati sie zanjdzie powiedzial mój ukochany zobaczysz...
- dziękuje. Fede mnie pocałował i weszliśmy na scene. spiewajac już nie martwiłam się tak o Natalie.. wierzyłam, że się znajdzie, wkoncu bylam z Fede a on mi to zapewnił.
Gdy zeszlismy ze sceny okazalo się, że Nati się odnalazła... była na dworzu. bo Bylo jej nie dobrze - to przez ta treme powiedziala.
Nastepni byli LEon i Violetta, wiedzialam, że oni zrobią to o po mistrzowsku. Wkońcu to moja siostrzyczka. Zaśpiewali Abrazeme Y Veras, nie obyło się bez piruetu i na końcu nasi zkochańce się pocałowali
 -kocham cie Leon
-a ja cb Violetta
Wszyscy bili im brawo a oni sie uklonili i zeszli ze sceny. Nastepnie  w garderobie wybuch huk a co jest przyczyna... oczywiście zgadłes występ chlopaków.
Zaśpiewali " MI PAsion" było świetnie. W powietrzu latała ta nieziemska atmosfera. Około 22 koncert się skończył, a my  jak na profesionalistów przystało  wyszliśmy wszyscy wszyscy na scene: Brodway, Cami, German, Angie, Clema, Gery, Fran, DIego,Leon, Viola, Fede i ja. Pieknie się ukłonilismy i weszlismy za kulisy, gdzie mieliśmy spotkanie z fanami. To było coś niesamowitego, tyle fanów przyszlo z nami zrobic sobie zdjęcie i dostać autograf. Nie zapomnimy tego do końca zycia. Wszyscy nam życzyli dużo szczęścia zarówno  w karierze jak i w milości. Gdy już wszyscy fani poszli German zaproponował impreze. Miala być to taka kolacja, na której oświadzy się Angie. Przez caly koncert wszyscy widzieliśmy jak patrzył się na Angie z niecierpliwością. Cała kolacje  z Violka pomogłyśmy zaplanować. Juz wszyscy wiemy o  tym  z tydzien. Tylko nie biedna Angie, ale myśle, że się czegoś domyśla.
Dojechaliśmy na miejsce a tam ukazał nam się piękny pałac. Przy wejściu wisiały stroje ksieżniczek i ksieciów. Chłopaki  poszli się przebrać do meskiej by, po chwili wrócici do swoich ksieżnczek.
Germangie
-Dzieci słuchajcie chciałbym coś oglosic. Wstal podszedl do zszokowanej Angie, ukleknal przed nia:
-Angeles czy po tej jak skomplikowanej drodze naszej miłości wyjdziesz za mnie???
 Angie
Bylam tak wzruszona, że nie umialam wydusic slowa, jednak myliłam się German to nie tchórz. Zamiast odpowiedzieć poprostu wpilam sie w jego usta...
-czy to zanczy tak??
-tak kocham cie i spedze z toba reszte zycia <3
Wszyscy sie cieszylismy, a najbardziej ja z Viola. German nasz tata, tak  adoptował mnie jakis miesiąc temu. Bardzo sie cieszyłam, że postanowił to zrobic. Moja mama do tej pory sie nie leczy, zrzekła sie praw obowiązku nademna jest mi troche przykro ale....dziś trzeba się cieszyć,że tata wreszcie znalazł wybranke i nie jest to moja mama. zasluzyl na taka małżonke jaką jest Angie. Nareszcie będe miała szczęśliwą rodzinę... zawsze o takiej marzylam... jednak marzenia się spełniaja.
Nagle uslyszelismy dzwiek muzyki i zobaczylismy podchodzacych do nas naszych ksieciów. Każdy porwał w swoje ramiona do tańca swoja wlasna ksiezniczke, która nigdy nie opusci.

Po trzech latach <3
Naxi
Dzis nasza córka ma 3 latka, wtedy na koncercie było mi nie dobrze, nie przez tremę,ale przez ciąże. wiem wpadlismy wczesnie, ale mimo to ciesze się... nie zamieniła bym mojej rodziny na żadna inna.
-kochanie gdzie jest tort dla Alby
- w lodowcce
- o mam go Kocham Cie
- Ja ciebie też :*

Brodcam
Wszystkim się ulozłlo zycie. Mi także, jestem szczesliwą zona Brodweya, z którym mam zespól. Dzis wlanie ruszamy w nasza pierwsza wspólna trasę jako małżenstwo. Tak sie ciesze...

CLery
Niestety nie wyszło mi z Clema. Ta jego maska z Aleksem, powinnam się domyślec, że jest oszustem. Jakis rok temu wyjechał bez rozmowy, pozegnania i do tej pory ślad po nim zaginal. Ja natomiast robię kariere wielkiej tancerki, Tóż po show poszam do Brodweya o pare wskazowek i tak o to jestem na szczycie.Dziekuje Brodway.

 DIecesca
 -auuuuuuuuuuuuuu Diego...
Tak własnie wygladał poród mojej zony. Wlasnie przewożą ich na sale obserwacji. Jestem taki dumny... mam syna.... jest taki piekny. Podobny do mamy..
-kochanie jak damy mu na imię?
-moze Ruggero?
-jest piekne, tak. Kocham cie
- Ja tez was kocham

Germngie
Dziś slub naszej Violetty. Rok temu nasza mała Viola przyjeła oswiadczyny Leona. Moja córeczk sama  jest w trzecim miesiącu, beda mieć chlopczyka. Angie jako ta ciocia a także mama pomaga razem z Lumila przy sukience Violi, ja natomiast jestem przy kosciele z Fede moim przyszłym zięciem i  Leonem, który dziś zwiąże się na zawsze z moja córka. Nagle slysze; rozbrzmiały dzwon co oznaczało, że limuzyna juz jest.
Wysiadają z niej Angie, Viola i Ludmi jako świadek i siostra panny młodej. Z Angie nam się bardzo układa obydwoje czekamy na wnuki. Ciesze sie, że po tak skomplikowanych początkach udało mie sie stworzyc taka rodzine. Jestem dumny z nich wszystkich.

Leonetta
-czy ty Leonie bierzesz sobie tom  oto Violette za żone?
- tak
- czy ty Violetta bierzesz sobie tego Leona  za męża?
-tak
- oglaszam was mezem i zona. Możecie się pocałowac
W kościele rozbrzmiały brawa i tak oto nasza Leonetta jest małżeństwem.

Fedemila
I tak oto skońzyła się nasza przygoda.Zawsze jesteśmy razem. Fede mi sie oswiadczył, planujemy ślub, ale nigdy nie zpomnielismy o naszej pasi do muzyki,  co niedziele spotykamy sie u taty i Angie w domu,razem  z przyjaciólmi  ze studia śpiewamy jak za dawnych czasów.Od studia nic się miedzy nami nie zmieniło, nasza milosc i przyjaźń jest wieczna jak muzyka, która w nas jest.

piątek, 26 czerwca 2015

Jak on mógł mnie zostawić....

- czesc jestem Federico widzialam jak mi sie przypatrujesz piekna. Mam wrazenie ze sie znamy jak sie nazywasz?
- Ludmi.... powiedziala bo juz wiedzial ze to on.
-Ludmi.... powtorzyl
-Ludmila Ferro.. ledwo przeszlo jej to przez gardlo.
W  nim cos peklo, jego uczucia odrodzil sie na nowo i......
Federico 
JAk to możliwe, przez ostatni rok jej nie widziałe. Myślałem,że zapomniałem a tu co się okazuje,,,, Mistrz Pasquarelli chce poderwac laske i co okazuje się, że to ona,,, to ją zostawiłem ja ją kocham tyylko nie wiem czy ona mi wybaczy.
Ludmi
To nie dzieje sie naprawde.... nie...  nie... powtarzam sobie już od dwóch minut ale nic nie daje. JAk on mógł wtedy mnie zostawić i tera po roku wrócić i co zjawi się w moim życiu rzucę mu się w ramiona.. zamieszka y razem i bedziemy ze sobą. O nie tak to nie będzie ja mu tak łatwo nie odpuszcze nie po tym... chociaż to on się mną zajął po ragedi rodziców i ja go..... ja  go nadal chyba kocham ale niech się chłopak namęczy... Pomyślałam
Fede
-Ludmi ja wiem, że Cię skrzywdziłem, ale proszę wybacz mi... błagam
-Fede zjawiasz sie po roku nie dzwoniłeś, nie pisałęś. Zjawiasz się i myślisz,że wszystko bedzię dobrze otóż nie będzie
-Ale Ludmi ja..
- Nie FEde nie będziemy się przyjaźnić ale czemu ty ssię wogóle zapisałeś na prawo?
- O teraz się mną interesujesz... ciekawe przyszłem tu się uczyć, żeby zapomniec o muzyce
- Ale czemu przecież ty ją kochasz musisz walczyć o swój talent... FEde nie możesz zmarnować mi zmarnował tata ale ty nie rezygnujj. Po wspomnieniu taty się popłakala... wiem, ze to jest trudny dla niej temat postanowiłem ją przytulić byłem niemal pewny,że mnie odepchnie ale nie ona wtuliła się w mój tors. Byłem szcześliwy dawno jej nie miałem w ramionach... Ale chwila ona powiedziała, że nie chce ze mna gadac a tu hmmmm muszę się o nią postarać. O milość warto walczyć zawsze tak mówiła mi moja mama.Po chwili moich rozmyśleń odkleiła się odemnie.
- Przepraszam musze juz iść...
-Poczekaj...
- FEde musze na razie...
Pociągnąłem ja za rękę i wpiłem się w jej usta. NIE wiem co mną kierowało w tym momencie, ku mojemu zdziwieniu ona oddawała pocałunki A więc nie wszystko starconę...


CZeść JAk tam u was? Przychodze do was z nowym opowiadaniem mam nadzieje, że skomentujecie i będzie się wam podobać. <3
Co do rozdziału to Hmmm kiedyś będzie nasza Fedemila, ale nie teraz..... Musicie cierpliwie poczekać.

Witajcie Kochane !!!

Witajcie Kochane !!!
Jak tam wasze pierwsze chwile wolności i mówię tu o.... WAKACJACH!!!! Cieszycie sie bo ja tak trochę, Właśnie dziś skończyłam gimnazjum i jest mi smutno...
A wy jakie klasy skonczyłyście?
Co bedziecie Robic w wakacje?
Ja postaram sie dodać dla was rozdział jeśli tylko chcecie <3
Piszcie w komach :)



POzdrawiam cieplutko <3

niedziela, 21 czerwca 2015

Spotkanie

Ludmila
Dzien jak co dzień. Deszcz, płacz, smutek. Taki ponury scenariusz dla pięknej bondynki. A dlaczego?
Otóż jestem niby  piękną, młodą, zdolną artystką, która mogła by mieć każdego ale nie Ja  kocham chłopczyka z metrową grzyweczką z którym się bawiłam w piaskownicy. On był ze mną  zawsze doczasu...
Dziś jest pierwszy września i chcąc  nie chcąc muszę   iść do liceum. Tak to tutaj zlorzyłam dokumenty o przyjecie.
 Zawsze chciała   być tancerką ale mam kontuzje; otóż gdy miałam 5 lat tata się ze mną bawił  po pijanemu  a później zrzucił ze schodów przez co złamałam sobie obie nogi. Jedna z nich zrosła się  nie tak jak chcieliby lekarze. Teraz ma jedną  krótsza, jedną dłuższa od drugiej. Może tej rożnicy nie widać to jednak ciągnie się za  mną  cały czas. W dzieciństwie  nie miałam  łatwo; tata  nas bił, a mama nie chciała się z nim rozwieść bo się za bardzo go bała. Dlatego ja czyli  Ludmi bo tak na mnie wszyscy mówią postanowiłam być prawnikiem i pomagać takim ludziom. Moja  mama przez tchórzostwo w tak ważnej sprawie nie żyje. Tak mój ojciec pobił moją niewinną mamę  na śmierć,a następnie popełnił  samobójstwo, zrobił to na moich oczach i do tej pory mam traumę.  Po śmierci rodziców nie miałam  nikogo tylko wiernego przyjaciela. Kochałam go choć on o tym nie wiedział.Rok temu straciłam go  przez tanią laskę, która poleciała na jego kasę nie na dusze. A on jak gdyby nigdy nic wyprowadził się i wyjechał z nią  do innego miasta. Nigdy go już nie widziałam...
 Po tym jak nie miłym wspomnieniu postanowiłam się ubrać wybrałam; jasne spodenki i czarna koszule. Za chwile muszę ruszyć do przodu w swoim życiu. Idę do liceum mam nadzieje ze kiedyś Federico mój "przyjaciel"  wróci do mnie i będziemy  razem.
 Po chwili zabrałam z wieszaka z przed pokoju torebke i ruszyłam ulicami słonecznego Los Angeeles. Bardzo podoba mi się to miasto, mam w nim tylko nie mile wspomnienia. Ale mam nadzieje ze kiedyś się to zmieni...

Federico
Wczoraj wrócilem do Los Angeles. Jakiś rok temu jak ten skończony głupek wyjechałem, zostawiłem moja przyjaciolkę i pobiełlem za tania laska. po miesiacu zorientowałem się, że ona leciala tylko na moją kase. Bylo mi przykro bo  w LA  zostawiłem przyjaciółke która kochłlem ale  nigdy jej nic nie powiedzialem.
Dzis juz niestety musze isc do szkoly a tak mi sie nie chce. Dobra co tu dużo rozpamiętywać może kiedyś ja znajdę.... może ona ma już kogoś innego.... Dobra ruszam do szkoly. Skocnczylem z aktorstwem, zostala mi tylko muzyka jest ona moja pasja ale nie bede pracowac jako muzyk, zbyt duza popularnos a ja tego nie lubie: stado krzyczacych fanow... nie to nie dla mnie. Wole cichsze zajecie. Na codzien wybralem, ze zostane prawnikiem. Dlugo nad tym myślałem  i chyba nadaje się? Dobra jeszcze ułożę  grzyweczke i lece na rozpoczecie roku. Mam nadzieje ze kogos spotkam...

Ludmi
 Wlasnie wchodze do szkoly, wszedzie pelno ludzi w moim wieku, ale jedna twarz kogos mi przypomina? Tylko kogo? Sama nie wiem kogo... Jest taka znajoma wpatrywalam sie w niego, kiedy zauwazylam ze on idzie w moja strone.  Musze sie go spytac... wiem troche glupie ale wydaje mi sie ze go dobrze znam..
- czesc jestem Federico widzialam jak mi sie przypatrujesz piekna. Mam wrazenie ze sie znamy jak sie nazywasz?
- Ludmi.... powiedziala bo juz wiedzial ze to on.
-Ludmi.... powtorzyl
-Ludmila Ferro.. ledwo przeszlo jej to przez gardlo.
W  nim cos peklo, jego uczucia odrodzil sie na nowo i......






Taki pierwszy rozdział. Spadam bo jade na obiad do cioci. Pozdrawiam <3


KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ

sobota, 20 czerwca 2015

Prolog

Nieraz jest tak trudno, tak źle,że nie umiem się pogodzić z czymś co się stało. Całe życie gonimy za marzeniami, a kiedy są już ma wyciągnięcie ręki, tracimy je na zawsze.Czasem przez własna rodzinę. Nigdy nie miałam prawdziwego domu, nigdy  nie spełnię swoich marzeń, ale jedno jest pewne; Chce pomagać ludziom i stworzyć swoją własną kochającą się rodzinę- Tylko czy mi się uda...








Mam nadzieje, że wam się spodoba. Rozdział postaram się dodać jutro. <3

Komentujesz = Motywujesz

Witajcie!!!

              
Hej jest to mój pierwszy blog. Będę pisała opowiadania o bohaterach z serialu Violetta.Najczęściej o Fedemili, ponieważ bardzo lubię tę parę.Prolog pojawi się dziś. Mam nadzieje, że będziecie czytać.