wtorek, 25 sierpnia 2015

Rozdział 7 " Ruszcie się gołąbeczki"

                                                             


Tekst w oryginale: Alicja Pasquarelli
 Beta-reader: Lagusiak
 
Dziękuje!!!

 < Fede>
 
                Ten Verdas chyba wcale nie jest taki zły. Myliłem się co do niego - jest całkiem spoko, może nawet się zaprzyjaźnimy? Kto wie. Być może jest to dobry chłopak dla mojej kochanej kuzynki. Cieszę się, że go ma, ale jak tylko ją skrzywdzi to mnie popamięta! Oj popamięta!
 
- Chłopaki nie chcę was martwić, ale za pół godziny są zajęcia! - krzyknęła zestresowana Viola, po czym pobiegła na górę.
 
- Ona tak zawsze? - spytał zdziwiony Leon.
 
- Tak - powiedzieliśmy z Lu równocześnie zerkając na siebie.
 
-Wy też? - spytał, po czym uniósł jedną brew do góry.
 
- Ale co?- spytałem zdziwiony.
 
- Zsynchronizowani - zaśmiałem się.
 
- Nie, tak tylko dzisiaj. Chyba? Dobra ja idę się ogarnąć a wy tu macie posprzątać! Za dziesięć minut jedziemy. -powiedziała Lu i pobiegła schodami na górę.
 
                                              <Leon>
 
- No to, stary, zostaliśmy sami z tym syfem. - Wskazałem wzrokiem na bałagan na stole.
 
- Niestety. Dobra jak chcesz żyć to choć mi pomóż posprzątać.
 
- Okej - westchnąłem. Wcale nie chciało mi się sprzątać, ale jak mus to mus. Po jakichś pięciu minutach pokój był wysprzątany, a po schodach schodziły już gotowe do wyjścia dziewczyny. Ślicznie wyglądały, ale Viola lepiej. Tak pięknie wyglądała, serce zaczęło szybciej bić.
 
- Wow. Dziewczyny, wyglądacie pięknie. - skomplementował Fede. Podszedł do Lu i musnął jej usta. Ja stałem jak sparaliżowany. Oficjalnie nie jestem z Violą, ale to już kwestia kilku godzin
 
-Dobra ruszcie się gołąbeczki i zepnijcie te swoje tyłeczki,  bo naprawdę się spóźnimy - powiedziała Violka.
 
- Spokojnie, spokojnie już idziemy. - Niechętnie oderwałem się od Lu i udaliśmy się do auta. Do zajęć zostało już tylko dziesięć minut, mało.
 
                                                               <Ludmila>
 
                Jechaliśmy tym samochodem już jakieś dobre minut, które spędziłam opierając się głową o szybę i nie odzywając się. Czekałam na jego ruch - byliśmy już dwa dni razem, a jeszcze nie byliśmy razem na randce.
 
                Ja rozumiem wszystko. Troszcz​y się o swoją kuzynkę? No okej. Ja też się o nią martwiłam, ale, kurczę, nie zapomniałam o naszym związku. Nie jestem jakimś samolubem, ale skoro już wyznał mi tą miłość to chyba powinien o nią dbać?
 
 
 
- Lu, mam propozycje. - Na jego słowa mimowolnie odwróciłam głowę w jego stronę, a Włoch się uśmiechnął.
 
- Tak? - westchnęłam.
 
- Verdas dziś zabiera Violę do siebie, wiec mamy chatę wolną, a nie mieliśmy jeszcze randki. I tak sobie pomyślałem, co ty na kolację? Na balkonie pod gwiazdami z widokiem na miasto?
 
- Czyli prościej mówiąc u ciebie? Okej, ale pod jednym warunkiem! - zaśmiałam się.
 
- Jakim? - spytał zdziwiony.
 
- Ty wszystko przygotowujesz! - oznajmiłam.
 
- Myślałem, że nie zaproponujesz. - Wybuchnęliśmy głośnym śmiechem.
 
                Gdy się już opanowaliśmy, musnęłam jego policzek ustami.
 
- Dziękuję.
 
- Nie ma za co. To nic za to jakim skarbem Bóg mnie obdarzył.
 
- Kocham cię.
 
- Ja ciebie mocniej.
 
                Dojechaliśmy pod hotel i udaliśmy się ma miejsce zbiórki. Udaliśmy się do sali, w której wczoraj była impreza. To będą ciekawe zajęcia.
 
 
 
                                                      <Pablo>
 
 
 
- Witajcie, dzieciaki! Wszyscy są czy ktoś za bardzo wczoraj zabalował? - Jak zwykle żartowałem.

- Jesteśmy wszyscy! - krzyknęli wszyscy.
 
- A więc do koncertu zostało osiem dni. Do tego czasu codziennie będą próby, a dziś cały dzień śpiewania. Cieszycie się?
 
- Tak! - Usłyszałem krzyki moich podopiecznych. To jest to co uszczęśliwia mnie w życiu najbardziej.
 
                Cieszę się, że powierzono mi ten projekt.
 
- Dobra, do roboty! Do roboty! - Klasnąłem w ręce, a wszyscy ustawili się na miejsca.
 
 
 
                Jako, że nie tylko nasze studio brało udział w tym projekcie, dzieciaki posługiwały się językiem angielskim. Z czego bardzo się cieszę, bo mogą w końcu go użyć w praktyce. Jestem z nich taki dumny.
 
                                                          < Ludmila>
 
- Fede, nie mam siły, to było bardzo męczące spotkanie. Samo śpiewanie, a czuję się wykończona. Chodź, pojedziemy do domu.- Marudziłam ciągnąc mojego chłopaka do samochodu.
 
- Dobra, dobra. Dasz radę. Ślicznie śpiewałaś. - Pocałował mnie. On to jednak wie jak mnie uciszyć.
 
                Gdy szliśmy do samochodu jakaś dziewczyna za nami krzyczała:
 
- Fede, Federico!
 
                Odwróciliśmy się z Fede zobaczyć kto to, ale nie rozpoznałam tej dziewczyny. Za to Fede najwyraźniej tak, bo przyspieszył kroku, jednak dziewczyna się nie poddawała i podbiegła do nas.
 
________________​________________​____________
 
Witajcie!
 
I jak może wiecie kto jest tajemnicza dziewczyna?
 
Jak zmieni się po spotkaniu życie Fede i Lu?
 
Dowiecie się w najbliższych rozdziałach.
 
Piszcie w komentarzach propozycje!!!
 
Mam dla was info:
 
Od początku roku szkolnego, rozdziały będą pojawiać się regularnie co weekend!
 
KOCHAM WAS Z CAŁEGO SERDUCHA!!!

1 komentarz:

  1. Hej!! hej! obiecałam, że wpadnę i jestem !
    Wcześniej linku mi nie wczytywało... :c
    lecę nadrabiać i zapraszam do mnie!!

    OdpowiedzUsuń